Długość trasy: 480 km
Czas przejazdu: 9h 22min Link do mapy: m.calimoto.eu/t/oOs9dhjTzV Link do mapy: m.calimoto.eu/t/Awp01sjkOK
Trasa początkowo wytyczona przez google miała wynieść około 850 km. Patrząc na ten dystans z perspektywy ostatniego długiego przejazdu stwierdziliśmy, że nie ma większego sensu zakładać że dojedziemy do wcześniej ustalonego punktu. Ile damy radę przejechać i gdzie dojedziemy to tam będziemy szukać noclegu.
Początek trasy przebiegał przez Macedonię, drogą R1201 zmierzaliśmy do granicy z Albanią. Przejazd przez Macedonie znowu dostarczył nam wielu wrażeń. Nawierzchnia w doskonałej jakości, zakręty płynne - nic tylko jechać jak najdłużej taką trasą.
Specjalnie wybraliśmy odcinek trasy biegnący przez Albanie sugerując się artykułem znalezionym na popularnej stroni internetowej MotoVoyager.net
Szczerze mówiąc to szukaliśmy tej motocyklowej "nirwany" przez całe długie 70 km i niestety się nie znaleźliśmy. Droga może kilka lat temu była nowa i płaska jak stół, jednak teraz to droga przez mękę. Co kawałek wyrwa w asfalcie, zapadliska, brak asfaltu, kamienie i wiele innych ciekawych rzeczy. Generalnie nie polecamy tego odcinka!!! Może widokowo całkiem fajna trasa, ale przejazd nią w upale ponad 34 stopni to średnia przyjemność. Dodatkowo w Albanii ciężko w sklepie zapłacić kartą MasterCard co znacząco utrudniło nam zrobienie podstawowych zakupów. Jak najszybciej chcieliśmy opuścić ten "dziki" kraj i wjechać do jakiejś cywilizacji :-)
Poniżej kilka zdjęć z "motocyklowej nirwany" :-)
Droga zaprowadziła nas do granicy z Kosowem, na której to musieliśmy wykupić dodatkowe ubezpieczenie na motocykl (10 euro). Najwidoczniej mało turystów zapuszcza się w to miejsce zwłaszcza na motocyklach gdyż pogranicznik był dość mocno zdziwiony dlaczego nie kontynuowaliśmy jazdy przez Albanię ale nie trasami górskimi tylko wybrzeżem. Większość osób odradzało nam wizytę w Kosowie, ale pomimo to zdecydowaliśmy się je odwiedzić.
Jakież było nasze ogromne zdziwienie gdy po przejechaniu kilu kilometrów dość mocno zużytą drogą dojechaliśmy do pierwszej miejscowości gdzie jeden dom był piękniejszy od drugiego. Samochody z górnej półki i to same nowe modele, wszystkie na niemieckich i szwajcarskich blachach. Ejjj o co chodzi? Co tutaj robią Niemcy i Szwajcarzy? W Kosowie? Nic dziwnego że mapy Google podczas kreślenia trasy przejazdu zwariowały, sama nawigacja podczas jazdy po Kosowie przełączyła się w tryb podglądu i nie było mowy o normalnym rutingu. Oczywiście przez te anomalie z nawigacją trochę zboczyliśmy z właściwej trasy i zapuściliśmy się w głąb kraju. W miejscowości Peje zrobiliśmy sobie przerwę na jedzenie. Po drodze minęliśmy polskich żołnierzy. Po obiedzie ruszamy dalej w kierunku Czarnogóry. Na górskiej drodze R106 miłe zaskoczenie, na poboczu kilkunastu motocyklistów urządziło sobie ognisko i małą imprezkę. Ich gesty jednoznacznie wskazywały na to żebyśmy do nich dołączyli. Postanowiliśmy zatrzymać się na chwilę i pogadać i odpocząć przed 200 km górską trasą do Żablijaka. Jak się później okazało była to grupa motocyklowa Free WolVes Kosova. Chłopaki bardzo ciepło nas powitali, wręczyli Agnieszce zimne piweczko a mnie poczęstowali arbuzem. Chwilę pogadaliśmy o tym jak to Kosowo się rozwija, dlaczego tyle super samochodów na obcych blachach itd. Niestety musieliśmy się pożegnać z naszymi nowymi znajomymi gdyż trochę gonił nas czas. Przejazd przez granicę odbył się bardzo sprawnie. Dalsza droga to można powiedzieć motocyklowa bajka. Przejazd, który każdy motocyklista powinien w swoim życiu zaliczyć. Kanion rzeki Tary, dobrej jakości nawierzchnia, harmonijne, dynamiczne łuki oraz piękne widoki.
0 Komentarze
Odpowiedz |